top of page

"Droga we mgle"

Mgła spowiła miasto jak mleczne płótno, tłumiąc dźwięki i kolory świata. Miasto zwykle

tętniące ruchem i światłem neonów teraz wyglądało jak wymarłe korytarze w labiryncie snu.

Latarnie rzucały blade kręgi światła, które tonęły w bieli, a klaksony milczały – jakby świat

wstrzymał oddech.

Lena stała na dróżce, którą znała od dziecka. Wokół niej znajdował się park, a po drugiej

stronie niewielkiego mostu osiedle mieszkalne i miasto, gdzie czekały egzaminy, praca,

oczekiwania innych. Dziś wszystko wyglądało inaczej. Jakby coś się otworzyło, tylko dla

niej.

Od tygodni czuła, że dryfuje w życiu, jakby grała rolę, której nie nie chciała. Codziennie

słyszała: zrób to, idź tam, zaryzykuj, zmień się, stań się kimś innym, lepszym, walcz o siebie.

Ale tego poranka – gdy odchodząca noc mieszała się z mgłą poranka, a miasto wyglądało jak makieta z papieru – wiedziała, że musi wybrać inaczej.

Zrobiła krok naprzód. Weszła na most.

Zapach wilgoci i kurzu był tu inny, cięższy, pełen wspomnień. Po ścianach budynków

snuły się cienie drzew, których tu nie było. Mgła grała z wyobraźnią. Za rogiem pojawił się

mur z napisem: „Kim jesteś, gdy nikt nie patrzy?”. Farba zdawała się być świeża, jakby ktoś

właśnie to napisał.

Szła dalej. Mijała znajome miejsca, które teraz wyglądały obco. Przeszła przez osiedle

mieszkalne i weszła do centrum miasta. Przechodziła obok lustra wystawowego, w którym nie odbijała się wcale. A potem zobaczyła światło - ciepłe i naturalne. Otoczyła ją zieloną przestrzeń, której nigdy tu nie było oraz cisza i spokój.

Na jej końcu była ławka. Podeszła do niej wolnym krokiem i usiadła. Wreszcie mogła

oddychać spokojnie, uspokoić się i odpocząć. Nie musiała nic mówić, nic udowadniać. Była tylko ona. I ta mgła, która oddzieliła świat znany od tego prawdziwego.


„Nowy świt”


Lena spędziła na tej ławce długie godziny, choć czas zdawał się nie płynąć. Zatopiła się

we własnych myślach i pragnieniach, a kiedy wstała, już wiedziała. Nie wróci tam, gdzie nic nie czekało poza cudzymi oczekiwaniami.

Bo czasem, by się odnaleźć, trzeba się na chwilę zgubić.

Mgła powoli zaczęła ustępować, jakby uznała, że Lena zdała egzamin i może ruszyć

dalej. A może to ona się zmieniła i potrafiła już widzieć przez nią? Nagle znalazła się w

miejscu, którego nie znała – dzikim ogrodzie rozciągającym się między starymi,

zrujnowanymi kamienicami. Zamiast betonowego miasta i malutkiego, znanego jej parku

zobaczyła otaczającą ją trawę, zioła, kwiaty i drzewa o poskręcanych gałęziach. Ktoś tu wcześniej był – zauważyła stara szklarnię z wybitymi szybami i roślinami pnącymi się do

środka. W kącie stał zardzewiały rower i zapomniana skrzynka z książkami.

Lena wracała tam przez kilka dni, za każdym razem wchodząc przez mgłę, która zdawała

się pojawiać tylko dla niej. Zaczęła porządkować ogród, sadzić, odnawiać szklarnię. Robiła to w tajemnicy – nie dlatego, że się bała, ale dlatego, że to był jej świat. Teraz prawdziwy, a nienazwany dla innych.

Po pewnym czasie odważyła się przyprowadzić tu innych. Zabierała do “innego

świata” ludzi, którzy też się dusili w betonowych ramach. Jedna z dziewczyn miała aparat i

zaczęła fotografować następujące niemal każdego dnia zmiany. Ktoś przyniósł farby i na

murach pojawiły się obrazy: twarze, ptaki, sny. Ktoś inny przyniósł gitarę i grał po zmroku

spokojne, kojące dusze melodie, aż mgła znowu otulała ogród.

Lena nie wróciła na studia, a zamiast tego założyła fundację. Nie miała planu – miała

cel: stworzyć przestrzeń, gdzie każdy może odnaleźć siebie, nawet jeśli najpierw musi się

zgubić. Pewnego dnia, gdy mgła znów spowiła miasto, podszedł do niej chłopiec. Cichy, z

plecakiem na ramionach. Powiedział tylko:

– Nie wiem, którędy iść - powiedział.

– Chodź. Pokażę ci drogę, której nie widać - odpowiedziała i uśmiechnęła się

przyjaźnie.


“Cena mgły”


Za każdym razem Lena przechodziła przez mgłę z bijącym sercem. Każdy kolejny krok

był świadomą decyzją, a każde drgnienie serca - ostrzeżeniem. Przestrogą przed tym, że

pewnego dnia może więcej nie udać się wrócić, przejść przez niewidzialną granicę pomiędzy dwoma światami - tym realnym, w którym czuła się tak bardzo nieszczęśliwa i tym za mgłą, który zdawał się przez nią wymyślony. Czasami zastanawiała się czy ludzie, których sprowadziła do “innego świata” również nie zostali przez nią stworzeni, czy przypadkiem nie żyli jedynie w jej głowie. Nigdy jednak nie zawracała. Chciała więcej niż tylko szarej codzienności, presji, spełniania oczekiwań i pędu, którego nie rozumiała. Pragnęła prawdy, bycia sobą. Wszystkiego co dawało jej spokój, zadowolenie i co nie było puste, wyprane ze szczerości i wolności.

Po pewnym czasie mgła przestała odsłaniać nowe uczucia. Mijały dni, godziny, ale

Lena nie zauważała nic innego, jak tylko cień za nią. Cień realnego życia, którego szukała.

Świat, który chciała odnaleźć nie istniał. Zdała sobie sprawę, iż ścieżka za mgłą, którą za

każdym razem wybierała nie prowadziła do szczęścia i spełnienia, a do zatracenia. Mgła nie ukrywała zbawiennych cudów, a pustkę i samotność. I tylko przez moment wydawało się jej, że to coś więcej.

Z czasem zgubiła siebie. Zapomniała dlaczego w ogóle weszła we mgłę i dlaczego z

niej wychodziła. Ludzie za mgłą przestali jej szukać, a ci żyjący po drugiej stronie przestali

Lenę zauważać. Marzenia, które miały się spełnić “gdzieś tam” zniknęły, rozpłynęły się tak

jak ona w mlecznej, złudnej ciszy.

Gdy dziewczyna zdała sobie sprawę, iż świat po drugiej stronie to jedynie, ułuda i

zguba, mgła rozstąpiła się. Przebudzenie ze snu i istnienia pomiędzy dwoma światami nie

było magiczne lecz bolesne i ciężkie. Lena stała w pustym miejscu, bez punktów odniesienia, samotna. Zrozumiała wtedy, że nie każda ścieżka jest dobra tylko dlatego, że nikt nią nie idzie, że będzie tylko jej.

Czasem największą odwagą staje się podążanie zwykłą drogą, tak jak inny, ale ze

swoimi własnymi celami i marzeniami. A czasami mgła to jedynie mgła, a nie cudowna

tajemnica…


“Koniec ścieżki pośród mgły”


Gdy Lena odzyskała świadomość, zawróciła. Droga powrotna trwała długo. Kroczyła

przez mgłę otulającą miasto niczym sen, z którego nie sposób się obudzić, jeśli w

odpowiednim momencie nie zatrzyma się na chwilę i nie odwróci się za siebie, aby

sprawdzić co się traci. Pamiętała początkową ekscytację, gdy zdawało się jej, że wchodząc do “innego świata” robi dla siebie coś dobrego. Niepotrzebnie opuściła wtedy realny świat pełen znienawidzonych przez nią oczekiwań, a w którym czuła się być cudzym mechanizmem i udała się do miejsca, nierealnego, nie przynoszącego szczęścia, a rozczarowanie i pustkę.

Ścieżka mająca prowadzić do czegoś dobrego powoli zaczęła się zacierać. Im dalej

szła, tym mniej widziała. Zniknęła soczyście zielona trawa, szklarnia i kwiaty. Zniknęły

znaki, które widziała pierwszego dnia i ludzie, których tutaj przyprowadziła. A potem

zniknęła wymyślona ona.

Ponownie znalazła się w realnym świecie.

Bywały dni, gdy płakała. Dni, gdy chciała jednak wrócić do miejsca za mgłą, ale bała

się powrotu i ponownego zatracenia. Wiedziała już, że mgła nie była wybawieniem, a lustrem odbijającym jej lęki i niepewność, z którymi bała się walczyć. Pokazywała jej ucieczkę od podejmowania dobrych dla niej, prawdziwych decyzji.

Próbowała uciec od znienawidzonego życia, a jednak wróciła do niego jako inna osoba.

Zrozumiała, że żadna droga nie jest gwarancją spełnienia. Czasami trzeba się zgubić, aby na nowo odnaleźć prawdziwego siebie, aby wybrać co dobre a co złe. Czasami trzeba zejść na ziemię ze ścieżki własnych marzeń, aby na nowo zacząć budować to, co wartościowe.

Lena nie była już dziewczyną, która na chwilę odeszła, ale nie była też złamana i

zagubiona. Była osobą rozumiejącą, że droga nigdy nie jest prosta, ale jeśli świadomie

stawiasz kroki, może mieć sens.


“Tam, gdzie zaczęło się szczęście”


Minęły cztery lata. Lena siedziała przy drewnianym stole w niewielkiej kawiarni, którą

prowadziła na obrzeżach miasta. Kiedyś znajdował się tutaj pusty, dawno opuszczony lokal z wybitymi szybami. Teraz było to miejsce spotkań, warsztatów malarskich i wesołych rozmów. Na ścianach wisiały zdjęcia z czasów, gdy wszystko dopiero się zaczynało - szklarnia, kwiatowe rabatki, grządki z ziołami z mglistego świata oraz te uwieczniające jej pierwszą wystawę rękodzieła i obrazów namalowanych przez nią oraz grupę kursantów, a nawet kilka z wieczorku poetyckiego zorganizowanego na czyjąś prośbę.

Do kawiarni przychodzili różni ludzie - zmęczeni i zrelaksowani, zagubieni i twardo

stąpający po ziemi, a także ciekawi świata i ci zupełnie nim nie zainteresowani. Czasami

pytali ją, jak znalazła swoje miejsce, a ona zawsze mówiła:

- Nie znalazłam go. Zbudowała się ciężką pracą po tym, jak się zgubiłam.

Nigdy nie demonizowała tamtej decyzji, ale też jej nie idealizowała. Nauczyła się, że życie

nie jest albo - albo. Zrozumiała, że droga może prowadzić przez mgłę, ale nie można w niej kredą:


„Nie wszystkie drogi są jasne. Ale każda może prowadzić do światła.”


Lena tylko się uśmiechnęła. I nie starła tego zdania.

Bo wiedziała, że czasem najważniejsze rzeczy rodzą się tam, gdzie kiedyś nikt nie odważył się pójść – albo zawrócić.

Komentarze


bottom of page