top of page

"Zacznij od nowa" Część druga


Amanda i Amadeusz


Amanda i Amadeusz



Najcudowniejsze dzieci świata? Naturalnie moje dzieci. Mówi tak i myśli każda matka, tak wydawało mi się kiedyś. Jeszcze dwa lata temu byłam wręcz przekonana, że nie ma na świecie mamy, która choćby w głębi duszy uważa swoje dziecko za najcudowniejszą istotę na świecie i za nic jej nikomu nie odda. Jakże bardzo się pomyliłam… Moja naiwna wiara w dobroć kobiet, które wydały na świat dzieci była tak ogromna, tak wielka. Życie zweryfikowało moje wyobrażenia i tym samy mnie, jako matkę, gotową dla dzieci zrobić absolutnie wszystko. Umocniło w miłości, wierze w moje potomstwo i przekonanie, że nie ma na naszym globie nic piękniejszego niż młoda istota, której dało się życie.


Dzisiaj, niemal dwa lata po tym, gdy matka Shiry tak po prostu zdecydowała się oddać ją mnie i Emilowi, nadal zachodzę w głowę jak to możliwe, że serce matki kocha tak słabo, nieufnie. Nie mnie to jednak oceniać, nie mnie wypowiadać się na jej temat. To jej sumienie i jej decyzja.


Amanda i Amadeusz to dla mnie niezmienialna część mojego świata. Niezależnie od tego, jak wiele energii i wyrzeczeń kosztuje mnie ich wychowanie, są moimi diamentami, największymi skarbami. Roześmiane teraz oczy, w przeszłości doświadczone bólem, są to jedyne co posiadam i kocham. Przeszliśmy wyboistą drogę zanim dotarliśmy do miejsca dającego nam spokój i radość. Kroczyliśmy ścieżką pełną wystających z ziemi korzeni, o które wciąż się potykaliśmy. Drogą pełną dni łzawych, smutnych, milczących. Mamy za sobą dni wypełnione pytaniami: „Dlaczego wszyscy mają tatę, a ja nie?” i brak moich odpowiedzi. Wspominamy chwile, gdy wspieraliśmy siebie nawzajem. Gdy ja z bezsilności płakałam, a moje dzieci czule powtarzały, że to nic, że jesteśmy jedynie we troje, że tak jest dobrze, że przecież mamy siebie.


Czy dzisiaj głośno mówimy o przemocy domowej, będącą kiedyś naszą codziennością? Nie. Wyleczyliśmy się ze wspomnień spędzających sen z powiek. Dzisiaj pełnymi garściami bierzemy to, co daje nam los – rodzinę. Pełną rodzinę. Cieszymy się z każdej wspólnie spędzonej chwili, doceniamy to, co mamy. Uśmiechamy się szeroko i śmiejemy w głos. Mamy to, o czym kiedyś mogliśmy jedynie marzyć, a co los podarował nam niespodziewanie.


Nadal uczymy się życia w domu pełnym ludzi. Kiedyś mieliśmy jedynie milczących siebie. Dzisiaj w naszym świecie żyje Emil, pełen energii, szalonych pomysłów, sypiący żartami z rękawa. Prawdziwy ojciec potrafiący przytulić, wesprzeć, porozmawiać i zganić, jeśli trzeba, ale również kochać ojcowskim wielkim sercem. Mamy Shirę – dziewczynkę piękną, niczym wschodzące słońce, zranioną i niepewnie stąpającą przed siebie. Mamy psy robiące wokół siebie tyle szumu i hałasu, iż czasem opadają nam ręce. Mamy siebie, takich samych, choć innych.


Żadnemu z nas nie śniło się w najśmielszych snach, że życie po wyjeździe z kraju ojczystego zmieni się tak bardzo; że kolejny raz upadniemy, bo ktoś nas zawiedzie, zrani, ale ostatecznie spełnią się nasze marzenia. Pragnienia o domu pełnym uśmiechu, wsparcia, nadziei. O miejscu, gdzie oprócz mamy jest również tato.

Komentarze


bottom of page