top of page

"Zacznij od nowa" Część piąta


Razem


Kiedy całą piątką usiedliśmy do późnego sobotniego obiadu, Amanda jako pierwsza podjęła temat obecności Shiry w weekend, który nie był zaplanowany na jej wizytę.


- A co się właściwie wydarzyło, że Shira jest u nas? Czy my nie miałyśmy spotkać się za tydzień? – Zapytała. – Nie to, że mnie nie cieszy, że jesteś. Ale wiesz, byłyśmy umówione na zakupy. – Zwróciła się do siostry, przypomniała. Faktycznie na kolejną sobotę zaplanowałyśmy babski wypad na zakupy. 


- Ja czy ty? - Spojrzałam na Emila.


- Jesteś lepsza w przemówieniach. Oddaję ci głos. – Odparł szarmancko, uśmiechając się od ucha do ucha.


Dla dodania sobie otuchy, wcisnęłam swoją dłoń w jego, upiłam łyk wina i zaczęłam opowieść.


- Dobrze, że wróciliście, ponieważ wczoraj sporo się wydarzyło i nie mogliśmy się wprost doczekać żeby z wami porozmawiać. – Zaczęłam, wodząc wzrokiem od Ami do Amadeo. – Jak wiecie, w życiu najważniejsza jest rodzina. Dom, jako miejsce, do którego można wracać po ciężkim dniu w przekonaniu, że czekają w nim na nas kochający i rozumiejący ludzie. Wciąż wam z Emilem powtarzamy, abyście nigdy nie zapomnieli co jest największym skarbem. Ważniejszym niż dobra praca, pieniądze i rzeczy materialne. Najważniejsza jest rodzina właśnie.


- Ale my to przecież wiemy, mamo. I kochamy siebie nawzajem i szanujemy i spędzamy razem super czas. – Przerwała mi Ami. – To co po teraz o tym mówisz? – Zmarszczyła brwi.


- Mówię o tym dlatego, że nastąpią, a właściwie już nastąpiły pewne ważne zmiany. – Rozpoczęłam wyjaśnianie.


- Rozstajecie się? Już się nie kochacie? To chcecie nam powiedzieć? – Wypalił Amadeusz. W jego oczach ujrzałam strach o to, że znowu zostaniemy tylko we troje.


- Nie, skąd ci to przyszło do głowy? – Zapytał zdziwiony Emil.


- Absolutnie nie, Amadeo. Nie rozstajemy się. – Potwierdziłam słowa Emila. – Chodzi o coś innego. Jak wiecie, nasza rodzina do tej pory była trochę specyficzna, inna niż standardowe. To za sprawą odwiedzającą nas jedynie, a nie mieszkającą tutaj na stałe Shirę. To są właśnie te zmiany. O tym chcieliśmy wam z Emilem powiedzieć. Od teraz Shira zamieszka z nami. Na zawsze. – Uśmiechnęłam się promiennie na widok zaskoczenia dzieci, które natychmiast przerodziło się w radosne piski, krzyki i śmiechy.


- No tak, to super. Ja tam się cieszę, Shira jest spoko, jak na dziewczynę. – Zaczął Amadeusz. – Ale teraz baby w naszym domu mają przewagę i to mi się nie podoba. Kolejka do łazienki codziennie rano się wydłuży. Ciekawe czy ja w ogóle będę mógł umyć zęby przed wyjściem do szkoły, jak dziewczyny będą ją okupowały. – Naburmuszył się, choć widziałam, że w gruncie rzeczy to udawana złość. 


- Nie martw się, Amadeo, wzmocnimy nasz męski team. Nie zawładną nami kobiety, do tego nie dopuścimy. – Emil pocieszył go, przybijając jednocześnie piątkę nad stołem.


- Mam nadzieję, bo inaczej ciężkie będziemy mieli życie.


- A co się takiego wydarzyło? Powiecie nam? – Dopytywała Amanda.


- To jest smutniejsza część całej historii i może dzisiaj ją sobie odpuścimy, co? – Poprosiłam córkę. Nie chciałam, aby atmosfera zgęstniała, a Shira znowu posmutniała.


- Skoro tak, to dobrze. Ależ się cieszę! Mam siostrę! – Ami klasnęła w dłonie, po czym mocno przytuliła Shirę.


- Gwiazdko – zwróciłam się do dziewczynki, nieco zakłopotanej całą sytuacją. Uśmiechała się tylko delikatnie, wzrok trzymała utkwiony w talerz, a po pierwszym wybuchu radości nie było już zupełnie śladu. – Nie ważne co się stało i jak doszło do tego, że z nami zamieszkasz. Wiedz, że to najwspanialsze, co mogło się nam wszystkim przytrafić. Bardzo się cieszymy. Jesteś ważną częścią rodziny. Witaj w domu, Gwiazdko! – Zakończyłam uradowana i pogłaskałam dziewczynkę po gładkim policzku.


- Czy ja mogę zadać jedno pytanie? – Zapytała nieśmiało.


- Oczywiście, że możesz. Nawet nie jedno. – Odpowiedzieliśmy z Emilem jednocześnie.


- Czy ja mogę mówić do ciebie mamo?


Zaskoczona pytaniem, nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Było mi tak bardzo miło, tak przyjemnie. Nie spodziewałam się, iż dziewczynka będzie chciała mnie w ten sposób nazywać. Czułam się zaszczycona.


- Kochanie, możesz mówić do mnie tak, jak chcesz. Jeżeli nazywanie mnie mamą tobie odpowiada, będę szczęśliwa. – Wstałam od stołu, przyciągnęłam do siebie dziewczynkę i mocno przytuliłam.


- Ty jesteś moją prawdziwą mamą. Nikt inny. Ty mnie kochasz i ja to czuję. I nigdy na mnie nie krzyczysz. A jak jestem tutaj, z wami, to czuję, że jestem ważna.


- Kocham cię najmocniej na świecie, Gwiazdko. Dokładnie tak, jak Ami i Amadeo. I jesteś ważna, najważniejsza. A do tego bardzo mądra i śliczna. Jesteście naszymi największymi skarbami. – Utwierdziłam Shirę w jej przekonaniu.


- Czy ja mogę się wtrącić? – Przerwał nam Emil. – Mogę prosić, abyście jeszcze na chwilę usiadły do stołu?  Chciałbym dodać coś od siebie.


Posłusznie zajęłyśmy swoje miejsca. Niecierpliwe oczekiwaliśmy na to, co ma do powiedzenia.


- Mama tak wszystko pięknie ujęła, że w kwestii Shiry właściwie nie mam nic do dodania. Cieszę się ogromnie, że zamieszkasz z nami, córeczko. – Zwrócił się do uśmiechniętej teraz, odprężonej dziewczynki. – Natomiast w innej sprawie chciałbym zabrać głos. – Zaczerpnął powietrza. – Mieszkamy razem dość długo i stanowimy rodzinę, tak przynajmniej ja to widzę. Zaskoczyło mnie pytanie Amadeo o to, czy się rozstaniemy. Przez myśl by mi nawet nie przeszło, aby rozstać się z Weroniką. Nigdy! Ami, Amadeo, chcę, abyście wiedzieli, że wasza mama jest moim największym skarbem i niesamowicie ja kocham. Nie wyobrażam sobie życia zarówno bez niej, jak i bez was. Dlatego chciałbym was o coś zapytać. – Pauza, którą zrobił, wydawała się trwać w nieskończoność. Moje myśli pędziły jak szalone. O co Emil chciał zapytać dzieci? - Czy mielibyście coś przeciwko, gdybym poprosił waszą mamę o rękę? – Naraz dało się słyszeć cztery głośne westchnienia, w tym mój pełen zaskoczenia. O rękę? Czy  ja dobrze słyszałam?


- Czyli, że chcesz się z mamą ożenić? – Upewniał się Amadeusz.


- No tak, o to właśnie pytam. Czy macie coś przeciwko temu, abym ożenił się z waszą mamą? – Zaśmiał się Emil.


- Ja nie, ale pod jednym warunkiem. – Zabrała głos Amanda. – Ja i Shira będziemy druhnami, najważniejszymi i będziemy miały najpiękniejsze suknie balowe, z prawdziwego zdarzenia.


- Umowa stoi. Zgadzam się! – Emil przybił Ami piątkę.


- Dobra, to ja niosę obrączki! – Pertraktował Amadeusz.


- Jasna sprawa, nie mogłoby być inaczej. – Zgodził się Emil, pełnym powagi głosem.


- Bardzo przepraszam, że przerywam wam niezwykle ważną i pasjonującą rozmowę – wtrąciłam się do dyskusji – ale czy któreś z was zauważyło, że ja też tutaj jestem? Właśnie zaplanowaliście ważną część mojego życia, nie pytając mnie przy tym o zgodę. Rozumiem, iż moje zdanie w tej kwestii się dla was nie liczy? – Zaśmiałam się. Cała sytuacja nagle wydała mi się niezwykle zabawna.


- Ależ oczywiście. Twoje zdanie, kochanie, jest najważniejsze! – Emil wstał od stołu, odsunął krzesło i sięgnął do kieszeni. Wyjął z niej malutkie czarne pudełeczko i uklęknął przede mną. Gdy je otworzył moim oczom ukazał się delikatny złoty pierścionek zaręczynowy z jednym białym kamyczkiem. Najpiękniejszy, jaki kiedykolwiek widziałam.


- Kochana, czy uczynisz mi tę przyjemność i zaszczyt i zostaniesz moją żoną? – Zapytał.


- No wiem, nie wiem – drażniłam się z nim. – Powinnam?


- Moja droga, z kim ci będzie w życiu lepiej niż ze mną? – Emil podjął mój żart.


- Niechże się zastanowię – udałam, iż naprawdę rozważam tę kwestię. Po chwili ciszy odpowiedziałam z pełną powagą – z nikim. Jestem tego pewna. Z nikim nie będzie mi lepiej.


- Czy to oznacza „tak”? – Upewnił się. – Czy wyjdziesz za mnie? – Ponowił pytanie.


- Oczywiście głuptasie, że za ciebie wyjdę! W największą radością zostanę twoją żoną!


Gdy włożył mi na palec pierścionek i chwycił w ramiona, poczułam się najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Nie spodziewałam się takiego kroku. Nigdy nie rozmawialiśmy o ślubie i sfinalizowaniu naszego związku. Wydawało mi się, że Emilowi na tym nie zależy. Najważniejsze było przecież to, że jesteśmy razem codziennie, każdego dnia, że nam razem dobrze. Ślub nic nie zmieniał. Dla mnie był to jedynie dokument z naszymi podpisami, nie dodający szczęścia naszej rodzinie. Wybuch radości przerwała Ami.


- Emil, czy to oznacza, że ty teraz będziesz naszym… - urwała.


- Tatą! – krzyknął Amadeusz, poderwał się z krzesła i wtulił się w Emila. – Teraz będziesz naszym prawdziwym tatą! Mam tatę, prawdziwego tatę.


- Ale historia. Najpierw siostra, teraz tato! – Wykrzyknęła Amanda. – To najszczęśliwszy weekend w moim życiu. Shira my musimy o tym jak najszybciej opowiedzieć dziewczynom. Pękną z zazdrości. Lecimy! – I wybiegły z jadalni z telefonami w dłoniach, wybierając jednocześnie numery koleżanek, aby pochwalić się z życiowych zmian.


- Od początku byłem twoim tatą, przyjacielu. – Emil tulił do siebie łkającego z radości malca.


- To było moje największe marzenie. Mieć tatę, prawdziwego tatę.


- No i widzisz, cały czas powtarzałem, że marzenia się spełniają, a ty nie do końca mi wierzyłeś. – Zaśmiał się Emil. - No już, nie płacz. Przytulimy mamę, a potem pomożemy jej sprzątnąć ze stołu? Dziewczyny raczej szybko do nas nie dołączą. – Postawił chłopca na ziemi. Obaj przytulili mnie tak mocno, jak tylko mogli, a potem przeszliśmy do porządku dziennego.


W końcu nic nie liczy się bardziej, nic bardziej nie uszczęśliwia, jak proste czynności wykonywane wspólnie, z uśmiechami na twarzach. To tutaj zaczyna się i kończy cały nasz świat – w domu. W miejscu, gdzie dusza oddycha ze spokojem, gdzie rodzą się plany, spełniają marzenia. Gdzie miłość mnoży się, bo ją między siebie dzielimy. W miejscu, które jest naszą bezpieczną przystanią i kryjówką przez niejednokrotnie nieprzyjaznym światem.


Tak właśnie zmieniło się moje życie. Tak spełniły się moje, nasze marzenia. Miłość, której nie mieliśmy, a do której bardzo tęskniliśmy, przyszła sama. Nieproszona, po cichu zapukała do drzwi, a gdy jej otworzyliśmy, rozgościła się w naszym świecie i wszystko wskazuje na to, że nie zamierza nas opuszczać.


Niespełna dwa lata temu byłam zagubioną, samotną matką, uciekającą przed smutnym wzrokiem moich dzieci. Walczyłam z przeciwnościami losu, upadałam i podnosiłam się na nowo. Gdzieś po drodze straciłam nadzieję na to, że jeszcze ktoś mnie pokocha, że będziemy szczęśliwi. Odwagi starczyło mi jedynie na to, aby zacząć od nowa.


Rotterdam powitał mnie dwa lata temu brakiem pracy i dachu nad głową. Ostatkiem sił rozpoczęłam własną działalność i odniosłam sukces. Dzisiaj, po wielu latach biedy, nie muszę już chodzić głodna i martwić się o to, że moje dzieci nie mają co jeść. Zaledwie dwadzieścia cztery miesiące temu byłam sama. Tylko ja i dzieci. Dzisiaj jest mam kolejną córkę i najwspanialszego mężczyznę pod słońcem. Niedługo wychodzę za mąż!


Widzisz, wszystko może się zmienić. Twój dzisiejszy smutek zmienić się może w bezbrzeżną radość. Samotność we wspólne życie z człowiekiem, który będzie dla ciebie wszystkim. Dzisiejszy głód i brak pracy nie oznacza, że jutro nie będzie cię stać na jedne z droższych butów lub wymarzone wakacje. Wszystko, dosłownie wszystko może się zmienić.

Życie bywa zadziwiające. W jednej chwili wszystko odbiera, aby w drugiej wszystko dać. Jedyne co musisz zrobić to wierzyć, że jeszcze kiedyś i dla ciebie zaświeci słońce. Szczęście czeka tuż za rogiem ☺

Komentarze


bottom of page